Oto dzieje się historia.
Zbierałam się do tego odkąd pamiętam, i choć zdjęcia fatalne i bluzka wymięta, to wreszcie jest mój pierwszy, upragniony wpisik ze stylizacją.
Stylizacja to nieco ugłaskana korpo bitch, jak widać wciąż nie do końca spokojna.
Biały top to u mnie ostatnio numer 1 każdej stylóweczki. Pasuje właściwie do wszystkiego, i świetnie sprawdza się pod marynarkę. Nadaje stylizacji świeżości i sprawia, że nawet wymięta marynarka wygląda w miarę spoko.
Faktem jest, że nienawidzę prasować ciuchów, przez co wiecznie wyglądam jak bogaty kloszard. Niestety, z przykrością muszę stwierdzić, że chyba nawet ten nowy cykl wpisów nie zachęci mnie do wyjmowania żelazka.
Ja po prostu lubię wyglądać jak luksusowy lump dresiarz.
Do stylówy użyłam:
- boyfriend trousers marki ZARA około 199 zł
- biały top marki marki HOUSE- umówmy się, tego się nie prasuje na boga, a kosztuje tylko co gąbeczki do naczyń, w czasach promek jakieś 19 zł
- marynarka ASOS podobna w sklepie około 250 zł
- mokasyny w kolorze liliowym, podobne na stronie DeeZee za jakieś grosze, coś około 70 zł
- pierścionek naturalnie INNE OBRĄCZKI około 2000 zł
- zegarek Festina około 1000 zł
Postanowiłam wycinać mój przaśny pysk, bo wraz z morda robienie zdjęć mogłoby zająć dwa tygodnie zanim coś bym z tego wybrała. Przyszłość pokaże czy ta seria utrzyma się na fali, w zasadzie nawet mnie to dziś bawiło. Oby tak dalej.
Z pozdrowieniami dla stałej czytelniczki i wiernej psychofanki.