Na te muffinki nie ma bata, wychodzą nawet zatwardziałemu lamusowi kuchennemu i nie ma, że boli. To był jeden z moich pierwszych wegańskich wypieków i nie sądziłam, że coś z tego wyjdzie (jak to?! ciasto bez jajek?!). Nie tylko wyszło, ale wychodzi za każdym razem z przeróżnych mąk i w wielu konfiguracjach z dodatkami. Tym razem na chamskiej białej mące tortowej z gorzką czekoladą. Mmmm puchate, lekko wilgotne z czekoladowym wnętrzem- czego chcieć więcej? Chyba tylko pokoju na świecie.
Podwijamy rękawy, wyciągamy stolnicę i kilogram mąki.
Just kidding !! Jeśli wyobrażacie mnie sobie przy stolnicy, to gratuluję wyobraźni bitches! Wystarczy duża miska, wrzucamy do niej składniki, mieszamy i voila !
Będą potrzebne:
- 2 dojrzałe, brązowiutkie banany
- 1,5 szklanki mąki (te zrobiłam na chamskiej tortowej, eksperymentowałam już jednak z większością mąk i w zasadzie z każdą wychodzą, jedynie na jaglanej są gorzkie i nie polecam)
- 5 dużych łyżek oleju (w zasadzie jakiegokolwiek, na każdym wyjdą, ja użyłam kokosowego)
- 5 dużych łyżek brązowego cukru
- 0,5 szklanki mleka roślinnego
- łyżeczka proszku do pieczenia
- łyżeczka sody
- duża szczypta soli
- gorzka czekolada- tyle ile lubicie, nie więcej niż całą tabliczkę 😉
Banany rozgniatamy widelcem w dużej misce, dodajemy pozostałe składniki i całość porządnie mieszamy. Wlewamy do foremek i pieczemy 35 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni Celsjusza.
Po czym wyjmujemy i staramy się ich nie zeżreć przed wystygnięciem.