Szybki wypad do centrum handlowego zaowocował u mojego chłopa wydaniem 90 zł na oliwkę do ciała dla bachorów. Jako, że bachora nie mamy, i na anal się nie zanosi, nie mógł biedny ogarnąć do czego to to będzie potrzebne.
Kosmetyki Phenome wyhaczyłam już dawno, ale nie kupowałam ze względów czysto przekonaniowych: po prostu kosmetyki kupuję w aptekach, a że do cielska nie używam niczego poza kremem do twarzy, tonikiem, balsamem i oliwką, to i pani aptekarka nie miała specjalnych trudności z dostarczaniem mi tego, co jest mi niezbędne.
Jednakże już od dłuższego czasu nosiłam się z zamiarem nabycia czegoś. Phenome kusiło przede wszystkim składem kosmetyków. O ile w aptekach kosmetyki, a właściwie dermokosmetyki, są składową pracy dermatologa z kosmetologiem i nie mogę się przyjebać do ich właściwości, to jednak skład często pozostawia nieco do życzenia. W oliwce do ciała Phenome 98,2 % składników to surowce naturalne, także wszystko to, co jest dla mnie dobre. A ja, pojebany eko świr, lubię rzeczy naturalne.
Dlaczego oliwka a nie balsam? Z bardzo prostego powodu. I ja i mój samiec właściwe każdego dnia bierzemy prysznic przynajmniej dwa razy. Raz rano przed pracą, często drugi raz przed treningiem i obowiązkowo trzeci raz po treningu. Nie dziwi więc fakt, że skóra przesusza nam się w tempie błyskawicznym sprawiając, że wyglądamy jak ofiary oparzeń ciekłym azotem. Skóra sypie nam się jak brokat z dupy transwestyty.
Recepta na taki stan rzeczy jest bardzo prosta i pisałam już o tym wcześniej, ale znowu powtórzę. Poza treningami i pracą leniwa jestem jak samica leniwca po porannej drzemce. A, że jeszcze nie mam małego chińskiego dziecka, które balsamuje mi skórę, sprząta chatę i gotuje obiady to muszę radzić sobie sama plus zadbać o chłopa, bo on z nawilżaniem skóry jest bardzo na bakier. Tak więc wystarczą dwie stołowe łyżki oliwki wlane do wody z gorącą kąpielą. Wlewamy, wpieprzamy do wody zad i leżymy aż nam wszystko odmoknie. Oliwka na skórę nałoży się sama. Po takiej kąpieli nie wycierajcie się porządnie ręcznikiem, tylko pobieżnie przetrzyjcie. Voila ! Powtarzać minimum raz w tygodniu.
Odnośnie samego kosmetyku: zajebisty skład, a skórę mam po tym jak dupa niemowlaka. Nie jebie jak większość oliwek dla niemowląt, a przetestowałam już wszystkie. Skórka jest aksamitna i nawet mój troll się podjarał, że nie musi niczym smarować, żeby się nawilżyć.
Jeśli chodzi zaś o opakowanie: kurwa mać! Co za pojeb wymyślił opakowanie z zakrętką, której nijak nie da się odkręcić pod prysznicem. Nie da się i zawsze po pierwszej próbie gotuję się do białości i mam ochotę rzucać opakowaniem po całej łazience. Drę wtedy mordę na całe mieszkanie jakbym niechcący usiadła na półtoralitrowej butli szamponu, a zaalarmowany chłop przybiega i odkręca. Ale co z ludźmi, którzy nie mają chłopa, albo są chłopem pod prysznicem i nie mają baby? Albo ich partner pała nienawiścią i nie przybiega na zawołanie?! Co z nimi ?! Myślę zresztą, że matka chcąca użyć oliwki na wrzeszczącym, wierzgającym niemowlaku też może mieć problem z odkręceniem.
Umówmy się – w oliwce za dziewięć dych powinna być pompka, zwłaszcza, że specyfik ma rzadką konsystencję. Poza tym daję okejkę i mam nadzieję, że producent pomyśli trochę o osobach samotnych.